Ostatnio radni w Lesznie wpadli na pomysł jak centrum miasta jeszcze mocniej rewitalizować – zabrońmy po 22.00 sprzedaży alkoholu w sklepach na terenie rewitalizacji miasta. Pomysł ten wywołał wielkie oburzenie. Mieszkańcy głowili się jak to rozwiąże problem awanturników, radni czy czasem przez przypadek nie należałoby zakazem objąć całego miasta. Jeszcze na dzień przed sesją od prawa do lewa wszyscy zgodnie głosili: Nie dla sprzedaży alkoholu po 22.00 w całym mieście, nie twórzmy getta z centrum. Gorliwość była imponująca, chociaż sceptycy zwracali uwagę, że przecież hałasuje nie ten, który w osiedlowym sklepie kupi piwo, tylko ten, który po nocnych wojażach opuszcza pub/restauracje/dyskotekę, a tam sprzedaż alkoholu odbywać by się mogła do oporu. Z myślą, że wszyscy radni są niestety zgodni i po 22.00 trzeba będzie po piwo iść do baru rozpoczęła się sesja Rady Miasta Leszna. I jakież to zdziwienie nastąpiło, gdyż sprawa nie została załatwiona, podjęcie decyzji przesunięto na wrzesień. Dlaczego? Jak okazuje się po trzech i pół roku zarządzania miastem radni myśleli, że muszą podjąć taką uchwałę, a nie, że mają po prostu prawo. I jak nie muszą to w sumie nie wiedzą czy chcą. A obiło im się o uszy, że mieszkańcy, czytaj wyborcy, nie bardzo chcą, więc postanowili swoją decyzję jeszcze przemyśleć. Można się cieszyć, że radni wykazali się taką czujnością i sprawdzili, czy muszą podjąć stosowną uchwałę, bo strach pomyśleć jak głupio by się musieli czuć kiedy okazałoby się, że nie musieli, a zabronili. Z drugiej strony szkoda, że nikt im nie powiedział, że muszą obniżyć podatki albo zapewnić darmową komunikację miejską.
Od czasu sesji słychać już, że jednak nie chcą zabraniać, zbierają podpisy mieszkańców, którzy też nie chcą, chociaż zdanie mieszkańców było znane już na samym początku. Teraz radni poszli krok dalej - będą walczyć, żeby zakazu, który chcieli wprowadzić jednak nie wprowadzać w życie. Jest więc szansa na to, że prohibicja w Lesznie trwała tylko w projekcie uchwały. Pozostaje jednak problem awanturujących, hałasujących i zanieczyszczających, nietrzeźwych osób w centrum miasta. Stąd przyszło mi do głowy, że skoro problem jest tak poważny, że szanowna rada chciała zabronić sprzedaży alkoholu po 22.00 w niemal 65 tysięcznym mieście, to może zamiast zabraniać należy edukować? I tak czerpiąc z sukcesu rynków śniadaniowych warto zorganizować rynki alkoholowe? Mieszkańcy mogliby się spotkać, wypić piwko, dwa lub ile kto lubi, porozmawiać o sprawach ważnych, egzystencjalnych. Może spróbować nagradzać najbardziej kulturalnych, albo zorganizować społeczne patrole, odprowadzające nietrzeźwych do domu, które czuwałyby nad porządkiem w mieście. Na takich rynkach mogliby pojawiać się radni, władze miasta, przedstawiać plany, projekty, tłumaczyć się ze swoich decyzji. Oczywiście rozumiem, że do września w Lesznie trwać będzie jeszcze debata i zawieranie sojuszy by straszną uchwałę wprowadzającą nocną prohibicję obalić, czytaj nie przyjąć, ale może warto też pomyśleć jak naprawdę rozwiązać problem, a nie tylko działać. Bo jeżeli najważniejsze jest to żeby tylko coś robić, to naprawdę przyjemniej będzie alkohol rozdawać i edukować, niż zakazywać. Skutek taki sam, ale władza bliższa ludowi się wyda.
Aleksander Ziemek